wtorek, 15 września 2015

Drimer - własna droga. Rozdział XVI

     Bracia zeszli z półki skalnej na ziemię. Swojej decyzji o odejściu z watahy zdecydowali się nikomu nie mówić, jak ustalili początkowo. Nie dało się jednak ukryć tego, że idą obok siebie, bez kłótni, a nawet z uśmiechem. Szeptali coś jeszcze między sobą. Orion nie czekał na nich na dole. Rzeczywiście posłuchał i wrócił do jaskini.
     - Ja idę pobiegać - zakomunikował Karo. - Dzisiaj jeszcze ciesz się słodkim lenistwem. Jutro idziesz ze mną. - Zaśmiał się łobuzersko i popędził przed siebie.
     - Ale... - nie zdążył dokończyć Roy. Wodził jeszcze wzrokiem za znikającą między drzewami sylwetką biało-siwego basiora, po czym jego uwagę przykuła siedząca nieopodal Meira. Widywał ją prawie co ranek, zapatrzoną w dal. Nigdy się na to nie odważył, ale przecież postanowił sobie, że będzie walczył z własnymi blokadami. Podszedł do młodszej kuzynki. - Co tam widzisz?
     - Wszystko, co chcę, a tobie nic do tego.
     - Przestań... Nie wmówisz mi, że jesteś taka opryskliwa z natury. Każdy ma swoje maski...
     - Jeśli ty masz jakąś maskę, to ją załóż, może nie będziesz mógł mówić i dasz mi wreszcie spokój.
     - Odezwałem się dopiero dwa razy... No teraz już trzy, więc jakie wreszcie?
     -  O trzy razy za dużo. - Zamilkła na chwilę, jakby znów pogrążyła się we własnym świecie.
     Samiczka trwała tak przez kilka minut, a Roy się jej uważnie przyglądał. Nie była duża, ale długa sierść dawała inne wrażenie. Jeszcze nieco urośnie przez najbliższy rok. Największą tajemnicą były jej oczy, czarne jak noc, nieprzeniknione, a jednocześnie bystre i czujne. Basior zastanawiał się, czy ktokolwiek odkryje sekret tych oczu, bo to, że coś się w nich kryje, było oczywiste. Niestety wadera sama odcinała się od innych. Jedynym członkiem watahy, którego z własnej woli tolerowała, był Shadow. Roy nie był pewny, czy to towarzystwo pozytywnie na nią wpływało. Z drugiej strony czarny wilk także szukał jej obecności... Dwoje samotników zniechęcających wszystkich wkoło do znajomości z nimi, a trzymają się razem. No w sumie są rodzeństwem, więc nie powinno to nikogo dziwić, ale brązowemu wilkowi coś to przypominało - relacje jego i Kara. Może Shadow jest takim samym wzorem dla Meiry i młoda wadera także stara się do niego upodobnić? Chociaż... Albo bardzo dobrze jej to się udaje, albo nie musi nic udawać, bo jest taka sama jak on. Ten sam cięty język i lekceważenie wszystkiego dookoła. Mimo wszystko Roy nie wierzył, aby to była cała Meira. Czuł, że wewnątrz znalazłby zupełnie inną wilczycę, mimo ogólnej opinii jaką miała.
     - Jeszcze tu jesteś?! - Samiczka przerwała rozmyślania kuzyna. - Masz do dyspozycji całą dolinę a musiałeś usiąść akurat koło mnie?! - Wydała z siebie cichy pomruk i lekko odsłoniła zęby. Nie chciała towarzystwa, przecież gdyby miała ochotę na rozmowę, to by się do kogoś po prostu odezwała. Co miała zrobić, gdy półka skalna ponad jaskinią była zajęta? Usiadła sobie przed legowiskiem, ale chciała pobyć sama! Czy tak trudno to zrozumieć?!
     - No dobrze, dobrze... Nie denerwuj się tak... - Wilk odskoczył od kuzynki. Stare nawyki jednak pozostały. Odwrócił się i wracał już do jaskini, gdy zobaczył wychodzące z niej Teylę i Misty. Wadery minęły go i skierowały się w stronę Meiry. Basior odwrócił się i odezwał do samic będących bliżej niego. - Jeśli wam życie miłe, to radzę zmienić kierunek. Panna jest dziś nie w sosie. - Bez czekania na odpowiedź, z powrotem ruszył do legowiska.
     Wilczyce stanęły jak zamurowane. Roy serwujący takie teksty?! Przecież to niemożliwe, on zwykle nawet słowa nie wyksztusił, a teraz? Coś tu było nie tak.
     - Ej, a ty nie wiesz, co mu się stało? - rzuciła Misty do siedzącej za nią Meiry, nadal patrząc na wejście do groty, w którym zniknął brązowy basior.
     - Nie no... Teraz wy?! Czy tu się nie da pobyć samemu? - Biała wadera spuściła łeb w rezygnacji.
     - To wiesz coś czy nie? - Tym razem pytanie zadała Teyla, gapiąca się w to samo miejsce co jej ruda towarzyszka.
     - A co ja, wyrocznia? - Wilczyca w końcu odwróciła głowę w stronę stojących parę metrów za nią samic. - Kara się spytajcie, razem schodzili dzisiaj rano z półki skalnej. Spędzili tam chyba kilka godzin, przez co ja teraz nie mam spokoju. - Ostatnią cześć wypowiedzi, mówiącą o niej, celowo mocniej zaakcentowała.
     - Kara? - krzyknęły obie wilczyce, i błyskawicznie odwróciły się do wadery, która podała im tę niesamowitą informację.
     - Przecież oni się nie cierpią. Znaczy... Roy od małego uwielbiał brata, ale bez wzajemności, łagodnie mówiąc. - Misty podeszła do Meiry i usiadła z jej prawej strony. Biała samica przewróciła oczami.
     - A zauważyłyście jak Roy dzisiaj się do nas odezwał? Nawet zażartował! - zauważyła Teyla i powtórzyła ruch rudej towarzyszki, ale zajęła miejsce przy drugim boku siostry.
      - No, patrząc pod tym kątem... Sam do mnie dzisiaj podszedł i zagadał - zdradziła Meira, starając się zachować powagę, ale ją też coraz bardziej zaczęła interesować ta sprawa.
     - Widzisz? Coś w tym jest - powiedziała Teyla. - Słyszał ktoś coś? Przecież, nawet jeśli się pogodzili, to nie mogło obyć się bez kłótni.
     - Na mnie nie patrz! - Misty zrobiła niewinną minę. - Ja spałam.
     - To akurat nie powinno nas dziwić. Masz talent do spania w każdej sytuacji - zaśmiała się Meira. - Nikt nic nie słyszał, bo nie chciał słyszeć. Przecież jest umowa, prawda? Nawet jeśli z półki skalnej dochodzą jakieś urywki rozmowy, a umówmy się, że przy naszym słuchu moglibyśmy usłyszeć wszystko, staramy się nie zwracać na to uwagi. Większości z nas weszło to już w nawyk, a wyjątki od reguły się do tego nie przyznają.
      Teyla i Misty zgodnie pokiwały głowami, jednocześnie, zupełnie jak bliźniaczki. Długowłosa wadera łypnęła to na jedną, to na drugą rozmówczynię i, widząc ich jednakowe ruchy, wybuchła śmiechem. Samice natychmiast spojrzały na nią, przekrzywiając łby, znowu jednocześnie. Czarnooka wilczyca nie mogła już wytrzymać. Zaczęła się śmiać jeszcze głośniej.
     - A tobie co odbiło? - zapytała najstarsza z całej trójki.
     - Wy to robicie specjalnie? Czy wam się tak udaje? - wypowiedziała Meira pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu.
     - Ale co? - zapytały obie wadery, jednocześnie. Natychmiast spojrzały na siebie i zawtórowały białej samiczce. Nie uspokoiłyby się pewnie jeszcze długo, gdyby nie przerwała im Kida.
     - Powariowałyście wszystkie? Znowu najadłyście się tych grzybków?! - Wilczyca wyszła z jaskini i podeszła do sióstr i kuzynki, zachodzących się już ze śmiechu.
     - Czy ja usłyszałam słowo grzybki? - Saba także pojawiła się w wejściu do groty. Poruszyła znacząco brwiami i w podskokach zrównała się z Kidą, aby już razem podejść do trójki oddalonych o kilkanaście metrów wader.
     - Uciszcie się trochę! - syknęła biała samica o niebieskich oczach. - Obudzicie tatę... Mama położyła się przed nim, żeby mógł spokojnie oprzeć głowę na jej boku. Sama już dawno nie śpi, spojrzała na mnie, gdy wychodziłam, ale nie wstaje, bo tata też od razu by chciał wstać... Teraz lepiej, żeby spał. - Na te słowa wszystkie pięć samic spoważniało.
     - Jak myślicie? Dojdzie do siebie? - wyszeptała wręcz Saba, oglądając się na wejście do jaskini. Nie chciała, żeby jej mama usłyszała tę rozmowę.
     - Długo potrwa, zanim powróci do pełni sił sprzed tego wypadku, ale nie ma innej możliwości, niż ta, że wyzdrowieje - odpowiedziała Kida, również szeptem.
     - Wujek jest silny, tak fizycznie jak psychicznie. Poradzi sobie. - Misty uśmiechnęła się do rozmówczyń. Wilczyce ustawiły się w koło, tak że widziały się nawzajem. - Swoją drogą przeleciał wtedy kilka ładnych metrów. Ciekawe czy czuł się jak ptak. - Już miała się zaśmiać, ale w ostatnio momencie ugryzła się w język. - Sorki... Nie na miejscu żart...
     Wadery przez jakiś czas siedziały w milczeniu, nie wiedząc, jak przerwać niezręczną i ekstremalnie przedłużającą się ciszę. Nagle usłyszały jakiś dźwięk przy jaskini. Wszystkie utkwiły wzrok w wejściu do niej, niektóre musiały się w tym celu odwrócić. Nie czekały długo, bo po chwili ich oczom ukazał się Diego. Starał się ignorować żeńskie zbiegowisko, mając nadzieję, że one uczynią to samo. Płonne były jego nadzieje...
     Teyli od razu zawitał w głowie pewien pomysł i postanowiła natychmiast wprowadzić go w życie. Zaczekała, aż basior ewidentnie skieruje się w którąś stronę świata, na codzienny spacer. Nie był to siłowy i wydolnościowy trening Kara, tylko spokojne przebieranie, łapa za łapą, w celu podziwiania krajobrazów i wyszukiwania nowych obiektów do obserwacji. Gdy wilk ruszył na zachód, beżowooka wadera natychmiast się do niego odezwała:
     - Ale na plantację to w
drugą stronę. - Udawała, że rozmawia z dziewczynami i te słowa były od niechcenia.
     Diego stanął w miejscu i powoli obrócił się w stronę wader. Odszukał wzrokiem Teylę i zapytał:
     - Możesz mi wytłumaczyć, o co ci chodzi?
     - No wiesz... Plantacja grzybków jest tam. - Wskazała nosem kierunek przeciwny od tego, który obrał jej starszy brat.
     - Tam już nic nie ma. Wszystko zeżarłyście. Muszę znaleźć nowe miejsce, ale tam już was nie zabiorę! - Basior uśmiechnął się, zadowolony, że udało mu się przekuć żart siostry na swoją korzyść.
     - Kurczeee... - Jasnobrązowa samiczka tupnęła nogą z niezadowolenia, patrząc jak Diego odchodzi. Usłyszała cichy chichot Misty, na co spiorunowała ją wzrokiem.
     - Oj, siostro, musisz się jeszcze dużo nauczyć. - Ruda wilczyca widziała, jak młodsza kuzynka stara się dorównać jej w żartach. Trochę to ją śmieszyło, bo żeby brać z niej wzór? Przecież nie było z czego.
     - A właśnie... - W oczach Meiry pojawił się chytry błysk. - Może byście wreszcie opowiedziały nam, jak było po tych halucynkach? Podobno widzi się ciekawe rzeczy. - Samiczka mrugnęła porozumiewawczo. - Saba, może ty? W końcu na samo słowo ,,grzybki'' śmieją ci się oczy.
     Misty prychnęła stłumionym śmiechem. Szturchnęła bokiem kremową kuzynkę, jako że ta siedziała przy niej, i powiedziała:
     - No pochwal się! Taka wizja nie może pozostać bez rozgłosu.
     - Ani mi się waż! - ostrzegła przez zaciśnięte zęby wadera o bursztynowych oczach. Pozostałe wilczyce myślały, że ruda padnie od jej spojrzenia. - Ja też pamiętam, co wtedy mówiłaś i chyba nie chciałabyś, żeby ktoś się o tym dowiedział, więc zamknij paszczę z łaski swojej.
     Misty zamknęła pysk z taką siłą, że aż kłapnęła zębami. Dzieliły ją bowiem ułamki sekund od cząstkowego zdradzenia tajemnicy kuzynki, ale gdy przypomniała sobie własne halucynacje i uświadomiła, co mogła mówić, natychmiast zrezygnowała.
     - To może ja powiem, bo też co nieco pamiętam - odezwała się Teyla, a słowa zaczęły wypływać z jej pyska z tak zawrotną szybkością, że dwie wadery, których miał ten monolog dotyczyć, nie zdążyły w porę zareagować i jej przeszkodzić. Przez długi czas stały zdumione. - Saba biegała między drzewami i szukała białego lisa, o którym w dzieciństwie opowiadali nam bajki, jej zresztą też. Przecież inaczej nie wiedziałaby, że jeżeli takiego znajdziesz, złapiesz za ogon i powiesz życzenie, to się spełni. Uparła się, że go widziała. Ja jej tłumaczyłam, że ta legenda działa się daleko stąd i zapewne nasze lisy są zwykłe, ale nie posłuchała. Nagle zauważyła wystającą spod śniegu białą końcówkę lisiej kity Misty, bo ta szukała więcej grzybków pod śniegiem i cała się zakopała. Więc Saba ugryzła ją za ten ogon i, nadal go trzymając, powiedziała: Poproszę skrzydła! Misty zaczęła się na nią drzeć, że właśnie przyszedł do niej przystojny basior i teraz się przed nim zbłaźniła. A potem jeszcze mówiła, chyba do niego...
     - Teyla! - krzyknęły bohaterki opowieści, przerywając młodszej kuzynce. Tylko przekomarzały się między sobą, nie miały zamiaru zdradzać swoich tajemnic, a jasnobrązowa samiczka wzięła to na poważnie.
     - Ups... - Twórczyni całego zamieszania uśmiechnęła się przepraszająco, chociaż w jej beżowych oczach było widać, że jest z siebie po części zadowolona. Tym razem udało jej się zrobić żart i już raczej nikt jej go nie zepsuje. - Sorki?
      - Jeszcze się pytasz, czy przepraszać? - Misty udała wielkie oburzenie i odwróciła głowę, niby strzelając focha. Po chwili jednak znów spojrzała na młodszą kuzynkę i puściła jej oczko. Tym razem jej się udało.
     - Ale twój tata idealnie wymyślił ci przezwisko. Fox i Foxy teraz jeszcze bardziej do ciebie pasuje - zauważyła Meira.
     - Tia... Normalnie przepowiedział mi przyszłość. Zostałam lisem, ale życzeń nie spełniam! - Spojrzała wymownie na Sabę i wadery znów wybuchły wspólnym śmiechem.
     -  A właśnie, siostrzyczko, skoro już zaczęłaś temat przezwisk... - Teyla utkwiła wzrok w długowłosej samiczce. - Mam jedno dla ciebie. - W oczach błysnęła jej zemsta.
     - Już się boję - odparła z lekceważeniem biała wadera. - Mów.
     - Mara.
     - Ale dlaczego Mara?
     - Bo w nocy wyglądasz zupełnie jak mara senna, jak duch. A teraz, w zimie, to już w ogóle. Nie dość, że przemykasz bezszelestnie, to jeszcze pojawiasz się nie wiadomo skąd. I jeszcze przez długie futro twoje... kontury się rozmywają.
     - Ale przecież Moon i Kida też są białe, a ich nie porównujesz do duchów, Tily. - Specjalnie nie użyła imienia siostry, tylko jej przezwiska, które swoją stroną sama sobie nadała. Robiła tak, gdy chciała ją trochę pomęczyć i zdenerwować. Tym razem również się jej udało.
     - Ile razy mam ci mówić, że byłam wtedy niepoczytalna?! To, co wtedy mówiłam, się nie liczy! -Podeszła bliżej do Meiry.
     - Ale jakoś nie przeszkodziła ci ta niepoczytalność - demonstracyjnie przeciągnęła to słowo - w zapamiętaniu, co robiły Misty i Saba.
     - Właśnie! - zawtórowały jej wspomniane wilczyce.
     - Ale... Ale to zupełnie inna sprawa! - wykrzyknęła Teyla, nie mogąc znaleźć lepszego argumentu. - Wtedy jeszcze jako tako wszystko kojarzyłam...
     - Dla mnie i tak zostaniesz Tily - Dopięła swego Meira.
     - A ty dla mnie Marą!
     - A mój tata znowu stracił robotę - podsumowała Misty.

_______________
Kolejny luźny rozdział... Mówiłam, że wróci temat grzybków xD nie wiem, czy te potyczki słowne nie wyszły naciągane. Zdaje mi się, że nie wychodzą mi wątki śmieszne, przynajmniej z założenia miały być one śmieszne, ale raczej takie nie są... Cóż... Chyba powinnam pozostać przy moich przemyśleniach i dramatach.
Swoją drogą... Znowu się boję, że możecie gubić się w bohaterach.

Zastanawiająca się, po co jej tyle wilków
Akti

2 komentarze:

  1. Bohaterów może trochę jest, ale hej! - zaczęłam ich odróżniać :D Najwyższa pora.
    Też mam wrażenie, że po rozmowie z Karem Roy stał się taki jakiś... wyluzowany i otwarty, jakby uleciało z niego całe napięcie i wreszcie był sobą.
    Nie no, dziewczyny mnie rozwaliły. Tu kuzynki zachowujące się jak bliźniaczki, tu kółko wzajemnej adoracji i opowieści pogrzybkowe. Bardzo mi się podobały te słowne przepychanki i jestem zdania, że taki odrobinę pozbawiony dynamizmu rozdział od czasu do czasu jest potrzebny :)

    Czekam na nn ^^
    Ściskam mocno! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak odróżnienie ich jest możliwe przez czytelnika? Super! Serio najwyższa pora xD
      Opowieści pogrzybkowe haha xD dobra nazwa :-D cieszę się że to jednak nie jest takie beznadziejne jak mi się zdawało... Chociaż tekstów Królika nigdy nie przebiję xD rozdziały spokojne są potrzebne bo w ciągłej akcji można się zgubić. Zresztą to nie jest film sensacyjny xD w codziennym życiu które w sumie próbuję tu pokazać zawsze znajdzie się chwila na zwykłą rozmowę o wszystkim i o niczym xD

      Usuń