poniedziałek, 8 czerwca 2015

Drimer - wilcze życie. Rozdział VII

     – Tak, co się stało? Już wróciłeś ze spaceru?
     Wilk spojrzał na Pinę, a ta mrugnęła porozumiewawczo okiem.
     – Dzięki, że mnie kryłaś – szepnął do wilczycy, a potem, już na głos, powiedział do Taht: – Tak naprawdę nie byłem na spacerze. Twoja ciotka i Baron, ku mojemu zdziwieniu, zapro­wadzili mnie do… mojej rodziny. Chodźcie i pokażcie się!
     Sześć wilków wstało i wyszło spośród drzew. Samicy przez głowę przechodziły różne myśli.
     ,,To naprawdę jego rodzina? Czy to możliwe? Naprawdę! Maja podobny zapach. Ależ on się cieszy. Już rozumiem dlaczego był ostatnio przygnębiony. Tęsknił za swoimi.’’
     Ronon przedstawił partnerce całą swoją rodzinę, po kolei. Mona bardzo się ucieszyła, że jej syn znalazł sobie tak uroczą i piękną partnerkę.
     Wszyscy byli tak podekscytowani, że nawet nie zauważyli, jak Jerry wciągnął na wybieg ciała dwóch młodych klęp*. Zorientowali się dopiero po paru ładnych minutach.
     Jako pierwsze jadły pary alfa trzech watah.
     Już po pół godzinie najlepsze kąski z pierwszej ,,zdobyczy'' były wyjedzone. Sześć wilków leżało nieopodal z pełnymi brzuchami. Ronon pochylił się w stronę Taht i szepnął jej do ucha:
     – Idę powygrzewać się w słońcu. Niedługo wrócę.
     Basior wstał i podszedł do ogrodzenia. Nieopodal stał Tommy. Kładąc się, basior cicho zaskowyczał.
     – Kroplówka przestała działać, co?
     Blondyn wyciągnął dłoń, na której leżały dwie tabletki. Ronon nie ufał mu na tyle, aby jeść z ręki. Chłopak widząc, że to nie zadziała, podniósł z ziemi martwego, trzymiesięczne­go królika. W jednym miejscu naciął jego skórę i włożył do środka obie pastylki. Przerzucił ciało na drugą stronę ogrodzenia i zaczął mówić:
     – Zjedz to. Pomoże i niedługo przestanie cię boleć.
     Samiec, czując, że człowiek jednak chce mu pomóc, zjadł wszystko, po czym wrócił do watahy.

***

     Teraz, tak jak wcześniej obiecałam, opisze wam wilki z obu watah.
     Zacznę od opowiedzenia kim była Nora.
     Oryn, jeszcze przed narodzinami Taht, miał inną partnerkę. Nazywała się Sarabi i była cudowną alfą. Niestety, kilka dni po urodzeniu pierwszego miotu, zaatakował ją niedźwiedź. Chciał dostać się do młodych, ale samicy udało się go odpędzić. Mimo wszystko umarła z po­wodu odniesionych ran.
     Rodzeństwo Nory zginęło, ale ona była i nadal jest bardzo silna. Udało jej się przetrwać kilka dni bez mleka matki, ale przeżyła z innego powodu. W tamtym czasie, blisko mega wata­hy krążyła… Tina. Od jakiegoś czasu podkochiwała się w Orynie, więc znała położenie wil­czątek. Uznała, że skoro ma mleko*, może uratować chociaż Norę. W końcu zebrała się na odwagę i ujawniła grupie swoją obecność. Opowiedziała dlaczego przyszła i, w nadzwyczajnych oko­licznościach, została przyjęta. Co było dalej, to chyba każdy się domyśla: Nora przeżyła, a kilka miesięcy później urodziły się trzy młode (Taht, Kad i Baron) nowej pary alfa**.
     Baron był zupełnie inny od rodzeństwa. Taht i Kad zawsze i wszędzie przebywali razem, za to ich brat trzymał się na uboczu. Nie miał aż tak dobrych relacji z rodzeństwem.
     No dobrze, ale ja tu się rozgadałam, a przecież mam wam opowiedzieć o watasze Lumi­now. A więc tak… Ramira:
     Kiedy Ronon i Marley byli jeszcze wyrostkami (głupi wiek chyba u każdego gatunku) musieli zo­stawać sami. Ich rodzina nigdy nie była duża, dlatego na polowanie wybierali się wszyscy. Oni swoim zachowaniem mogli tylko wystraszyć zwierzynę.
     Pewnego dnia na ich drodze po raz pierwszy stanął grzechotnik. Od niechybnego ukąsze­nia uratowała ich samotna, młoda wadera**** – Ramira. Samica została przy nich, bo miała dość samotnego życia. Po powrocie z polowania dorośli nie były zachwyceni jej obecnością. Po opisaniu całej sytuacji i długich prośbach została ona, jednak, przyjęta.
     Jeśli chodzi o relacje Ronona i Marleya – są one, i zawsze były, wzorowe. Bracia do tej pory rozumieją się właściwie bez słów.
    O reszcie wilków nie będę opowiadała, gdyż nie wniosą oni nic ważnego do historii wa­tahy Drimer. A teraz, wracając do mojej opowieści…

***

     Ronon wrócił do grupy. Zdziwił się, gdy zobaczył inne wilki leżące równo obok siebie, tworząc półkole. Stanął i zamurowało go. Nie wiedział, co ma zrobić. Podejść tam, czy zo­stać tu, gdzie stoi? Może to spotkanie rodzinne? Na szczęście Taht wzrokiem pokazała mu, że ma przyjść i położyć się koło niej. Basior pokornie uczynił to, o co prosiła.
     – Wiesz o co tu chodzi? – zapytał partnerki.
     – Nie mam pojęcia. Ren kazał nam się tak ustawić. Czekaliśmy tylko na cie…
     – Cisza! Mamy wam wszystkim coś ważnego do powiedzenia – odezwała się Tina, przy­padkowo przerywając córce.
     Na skalny głaz, leżący przed zebranymi, weszły pary alfa obu watah. Głos zabrał Oryn.
     – Taht, nawet nie wiesz jak się cieszymy, że żyjesz, ale już nas nie potrzebujesz.
     Wilczyca najpierw była zaskoczona, a potem przestraszyła się.
     – Nie! Ja nie mogę was znowu stracić! Nie!
     Samica chciał uciec, ale partner ją zatrzymał. W jego czekoladowych oczach odnalazła zrozumienie i wsparcie.
     – Mamo, tato, zrozumcie. Dwa lata żyłam w przekonaniu, że nie żyjecie. Nie mogę was teraz stracić.
     – Nie stracisz nas całkowicie – oznajmiła Tina. – Kad! Nora! Stańcie obok Taht. Oni będą z tobą. Pomogą wam stworzyć najpotężniejsze stado w Cremo.
     – Ty, Ronon, także nie zostaniesz sam. Marley! – krzyknął Rasty. – On także do was do­łączy.
     Po tych słowach cała czwórka zeskoczyła z głazu.
     – Jest jeszcze jeden argument, najważniejszy – poważnie zaczęła Mona. – Jeśli zostanie­cie z nami, będziecie musieli wyrzec się swojej miłości.
     Cała piątka spojrzała po sobie, a następnie kiwnęli potakująco głowami. Tak powstała wataha Drimer.
     – Zaczekajcie! Mona, czy mogę do nich dołączyć ? Proszę… Chciałabym zaznać jakiejś odmiany.
     – Nie mnie się pytaj, Ramiro, czy możesz, tylko ich, czy cię przyjmą.
     Samica szybko przeniosła wzrok na nowo powstałą grupę.
     Wataha nie zastanawiała się długo. Taht odpowiedziała prawie natychmiast.
     – Oczywiście, że tak. Im nas więcej, tym lepiej.
     Wilczyca stanęła obok Marleya. Grupa właśnie miała wracać na swój wybieg.
     – Idźcie już – ponagliła ich Tina – Im dłużej czekacie, tym trudniej będzie wam odejść.
     I tak przez bramkę, którą rano przeszła para wilków, teraz wracała szóstka – nowotwo­rzące się stado.
     W ostatniej chwili Taht odwróciła głowę. Za sobą ujrzała całą rodzinę. Uśmiechali się, merdali ogonami i… już ich nie widziała. 
     Całemu temu spotkaniu przyglądał się Tommy. Gdy zobaczył, że nowe wilki, oraz kilka ze starej grupy, wracają na poprzedni wybieg, szybko zawołał brata.
     – A ty tu ciągle siedzisz? Co niby tam widzisz?
     – Spójrz na pierwszy wybieg.
     – Niby po co mam… A one co tam robią?!
     – Nie mam pojęcia. W ogóle działy się dziwne rzeczy.
     – Oj, pewnie znowu przesadzasz. Wracam do swoich zajęć, a ty, jeśli chcesz, to tu sobie siedź.
     – Czekaj! Powiem ci, o co chodzi. Najpierw, gdy tylko otworzyłem przejście, przyszli przywódcy mega watahy. Ewidentnie na coś, a raczej na kogoś, czekali. Gdy przyszła ta nowa para, wszyscy zaczęli witać się nawzajem. Kiedy cała czwórka doszła do reszty stada, sytuacja się powtórzyła. Po kilku godzinach nowy samiec zniknął. Jakiś czas później wrócił z tą małą grupką, którą dołączyliśmy sześć miesięcy temu. Powitania znów się powtórzyły.
     – Mówiłem, przesadzasz – mężczyzna miał już odejść, ale brat go zatrzymał.
     – Gdzie się tak spieszysz?! To nie koniec. Przez ostatnie trzydzieści minut wydarzyło się coś niezwykłego.
     Jerry wrócił do Tommy'ego, chociaż nie wierzył, że brat mówi prawdę.
     – No mów. Tylko się streszczaj, bo mam dużo pracy.
     – Pół godziny temu wszystkie wilki ułożyły się w półkole i wydawały różne dźwięki, zu­pełnie jakby rozmawiały. Potem cztery wilki stanęły obok nowej pary i cała szóstka wróciła na pierwszy wybieg. Zauważyłem, że czarna wilczyca miała wtedy łzy w oczach. Jak to wy­tłumaczysz?
     – Oj tam. Jeśli to już wszystko, to ja…
     – Czekaj, czekaj! Przemyślałem sobie coś. Teraz wiem, że to dzikie, mądre zwierzęta. Chcę je wypuścić… Znaczy tę nawą grupę, bo stara zbyt przyzwyczaiła się do człowieka. Wiem, że kilka wilków się przeniosło, ale jestem pewien, że im się uda. Są młode i silne. Za trzy tygodnie, gdy samiec wydobrzeje, wypuszczę je z powrotem do doliny Cremo.

* klępa – samica łosia

** Tu trochę naciągnęłam fakty. Po śmierci któregoś z partnerów wilki raczem zostają same, na resztę życia...

*** U wilczyc czasem się zdarza, że mimo braku młodych ich ciało produkuje mleko.

**** wadera – samica wilka

_______________
Dodaję wreszcie rozdział... Jeszcze kilka razy ten rozdział zklejałam w całość, bo robiłam to na telefonie i co coś poprawię i chcę wstawić następną część - biorę domek (że do tapety) i poszło... Dawać od nowa. Chyba ze 4 razy tak zapomniałam zapisać.
Co do treści... No może gest Toma z tabletkami przemilczę i wgl... Co to można odkryć we własnych historiach sprzed lat.
Jutro postaram się dodać następny rozdział, bo biorąc pod uwagę, że rozdziału nie było od dwóch tygodni, to ten jest zaległy, a następny będzie za ostatnią niedzielę. Niby koniec roku już, a tyle roboty...

Licząca dni do wakacji (dosłownie...)
Akti

P.S. Zapomniałabym... Na górze pojawiła się nowa zakładka (strona) Wolf poems. Są to wilcze poematy, przeważnie angielskie, w których się jakiś czas temu po prostu zakochałam. Takich tekstów jest o wiele, wiele więcej. Co jakiś czas będę więc dorzucać nowe. Tłumaczę je też - sama jeżeli wszystko rozumiem, albo przy pomocy tłumacza.

4 komentarze:

  1. O rany. Czytałam na telefonie z myślą, że skomentuję jutro na lapku, ale zrobię to teraz.
    To ten rozdział, w którym czytamy o powstaniu Drimer. Sześcioro wilków tworzy nową watahę, nową rodzinę.
    Odnoszę wrażenie, że wstawka wyjaśniająca rodzinne koneksje jest w rozdziale zbędna. Lepiej wyglądałaby osobna zakładka 'drzewo genealogiczne'. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
    Odrobinę nie pasuje mi to, że Ronan sobie pojadł (podkreślasz, że każde z pary alf najadło się do syta) tego królika. Co za dużo, to niezdrowo.
    Teraz zacznie się główna akcja, jeej ^__^

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Wataha Drimer powstała na nowo z nową siłą i większą ilością członków ;-)
      Co do wstawki... Może rzeczywiście powinna być osobno... Ale postawiłam na ten sposób... Może to jakoś przejdzie xD a drzewo genealogiczne to nie taki głupi pomysł... Haha dzięki ;-)
      Nawet nie zwróciłam uwagi na ten zgrzyt z królikiem... XD tylko chyba nie mam co z tym zrobić... Albo wiem! Zmienię fragment z tym najedzeniem do syta ;-
      Tak... Cośtam w następnym rozdziale na pewno się zacznie. ;-)

      Usuń
  2. Przeczytałam! :D A teraz komentarz bez ładu i składu... >.<
    Nie znam się na wilkach, więc na temat ich zachowań się nie zdołam wypowiedzieć. Mogę tylko grzecznie słuchać. :>
    Zgadzam się z powyższym komentarzem - drzewo to nie jest zły pomysł. :)
    Ludzie tacy spostrzegawczy, a właściwie to Tommy. :3
    Jeszcze odnośnie wstawki z tłumaczeniem zawiłości rodzinnych. Czytając, odniosłam wrażenie, że ktoś mi coś tłumaczy w rzeczywistości. Nie wiem, czy taki miał być efekt, ale ja tak do odebrałam.
    Czyli zaczyna się właściwa akcja? ^.^ Czekam na następne! (I na pojedynki wilczków! Jej! Walki najlepsze! ♥)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym z celów tej historii jest przybliżenie czytelnikom natury wilków więc dalej siedź i słuchaj a raczej czytaj ;-)
      Nad drzewem może popracuję... ;-)
      To dobrze to odebrałaś bo właśnie taki efekt miał być ;-)
      Taaak... Walki najlepsze! Jak ja uwielbiam akcje :-D ^^

      Usuń