piątek, 21 sierpnia 2015

Drimer - własna droga. Rozdział XI

     - Żartujesz sobie, tak? - Głos Kidy przeszedł w nienaturalnie wysoki ton.
     - Niestety nie. - Diego próbował się opanować. Nie przyszło mu do głowy, że jego „lekcje" tak się skończą. - Dobra, muszę się do czegoś przyznać. Jakieś dwa tygodnie temu przyprowadziłem je na tę polankę. Chciałem się z kimś podzielić odkryciem, a tylko one mi się napatoczyły, więc po części to wasza wina...
     - Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, braciszku, nie wrobisz nas w to. - Meira przymrużyła swoje czarne oczy.
     - Tylko by spróbował... - Shadow nie musiał kończyć zdania.
     - Bez nerwów. Czy wy wszystko bierzecie na serio? Znalazłem na tej polanie grzyby, mimo że przykrywała je warstwa śniegu. Dziewczyny zaczęły się mnie wypytywać, dlaczego to znalezisko jest tak wyjątkowe i... co by się stało, gdyby te grzyby zjadły. - Diego natychmiast się skulił. Oczekiwał ciosu, który nie nadszedł. - I nic? Żadnej reakcji z waszej strony? Docinek, głupich żartów? Shadow, Meira?
     - Weź ty lepiej przejdź do rzeczy, - Moon ponagliła kuzyna - bo jak nie, to ja cię strzelę.
     - Od tej strony cię nie znałem. Ok, już mówię. Zostań tam, gdzie stoisz. Odpowiedziałem im, że grzyby te mają właściwości halucynogenne i prawdopodobnie widziałyby różne dziwne rzeczy, ale nie wiem jakie. Przecież sam tego nigdy nie jadłem.
     - A szkoda. - Kida była wściekła. - Może wtedy byś ich do tego nie zachęcał.
     - Przecież ja im nic nie kazałem. Powiedziałem wam dokładnie to co im.
     - I nie przyszło ci do głowy, że akurat ta trójka przyjdzie tu za jakiś czas i zeżre te twoje grzybki? Przecież one co chwilę mają nowe pomysły, co jeden to głupszy! - Wadera o lodowoniebieskich oczach była na granicy wytrzymałości.
     Diego rzeczywiście nie pomyślał o tym. Wiedział, że to jego wina. Spuścił łeb i odezwał się cichym głosem.
     - Za kilka godzin im przejdzie. Kiedyś widziałem niedźwiedzia pod wpływem tej substancji. To tak znalazłem to miejsce. Nic im nie będzie, trzeba tylko pilnować, żeby nie pobiegły w las. Musimy też powiedzieć rodzicom... Ja do nich pójdę.
     - Nie, czekaj. Kida, spójrz na to logicznie. Dziewczynom nic się nie stanie, będą miały lekki ubaw, może mam jeszcze o tym opowiedzą. Zejdź choć na chwilę z Diega, bo przyda nam się każdy pomysł. - Solo postanowił zabrać głos, bo nikt inny się do tego nie kwapił. - Jeśli się do tego przyznamy, to wszyscy dostaniemy karę. Może uda mam się jakoś wykiwać dorosłych, ale to musi być dobry plan. Inaczej nawet nie ma co się za niego brać. To robimy burzę mózgów!
     - A gdyby... Nie, zapomnijcie, że się odezwałem. - Roy przemówił jako pierwszy. Minęła chwila, zanim się przemógł i zabrał głos.
     - Stary, po ptokach. Jak zacząłeś, to już musisz skończyć. Mogłeś o tym pomyśleć wcześniej. - Orion próbował nakłonić wilka z czarnym pasem na grzbiecie do przekazania innym planu.
     - No... Już nie raz nocowaliśmy poza jaskinią. Gdybyśmy i dzisiaj tak zrobili, nie zdziwiliby się.
     - Ok, ale chcemy ukryć Misty, Sabę i Teylę, a nie zaplanować pajamas party - zauważył Karo.
     - Jak zwykle wszystko bierzesz zbyt dosłownie. Roy'owi chodzi o to, że gdyby rodzice byli przekonani o naszym nocowaniu w lesie, nie musieliby nas szukać i nie znaleźliby dziewczyn. - Moon podłapała pomysł.
     - To chyba rzeczywiście może się udać. - Shadow nie przepuściłby okazji do wkręcenia kogokolwiek, a szczególnie rodziców.
     - Ja też z chęcią w to wejdę. W waszym planie jest jednak taka tyyycia dziura - wtrąciła się Meira. - Kto tę wiadomość o nocowaniu przekaże? Nie możemy pójść wszyscy, bo... - Zerknęła na wariujące obok samice. - No właśnie. A jak zostawimy je tu same to: po pierwsze nam zwieją, a po drugie, ich nieobecność będzie podejrzana. Musi pójść jedna osoba, która zawsze była grzeczna, nigdy nic nie nabroiła i potrafi zrobić słodkie oczka...
     Wszyscy natychmiast utkwili wzrok w Solo. Na ich pyski wypłynął chytry uśmiech.
     - Ale dlaczego ja?
     - Przecież to oczywiste. Pasujesz idealnie. Rodzice ci uwierzą, bo jeszcze nidy im nie podpadłeś.
     - Właśnie! A jak się wszystko wyda?
     - Nie wyda się! Kurcze no... To jedyna szansa, inaczej nie żyjemy. - Shadow nie chciał znowu mieć kłopotów. Mimo że nic nie zrobił, trzymał się tego planu z całych sił.
     - Ok. Pobiegnę do jaskini i powiem rodzicom...
     - Wiesz co... - Moon zastanawiała się przez chwilę. - Pogadaj z moim tatą i twoją mamą. Tak będzie łatwiej.
     - Dobrze, zapamiętam. - Solo chciał pomóc rodzeństwu i kuzynom. Skoro tylko dzięki niemu całe przedsięwzięcie mogło się udać... - Życzcie mi powodzenia - rzucił jeszcze, zanim ruszył w drogę do legowiska. W następnej chwili już go nie było.
     Pozostałym na polanie zwierzętom czas zaczął się niemiłosiernie dłużyć. Było blisko północy. Las we władanie wzięły nocne stworzenia. W mroku co chwilę pojawiały się oczy, błyszczące odbitym światłem księżyca. Był to niebezpieczny okres dla małych roślinożerców, ale członkom watahy nic nie groziło. Właścicielami świecących ślepi były bowiem kojoty. Nigdy nie porwałyby się one na walkę z grupą wilków, nawet młodych.
     Pilnowanie Saby, Misty i Teyli nie było łatwe. Dziewiątka o zdrowych zmysłach rozstawiła się na obrzeżach polany. Gdy ,,rozweselone'' samice zbliżały się do granicy lasu, osobnik stojący najbliżej kierował je w stronę samotnego drzewa, rosnącego na środku. Ten plan zdawał rezultaty, do czasu...
     - Już jestem - krzyknął Solo, pojawiając się w zasięgu wzroku rodzeństwa i kuzynów.
     - A co tak długo? - spytał się Karo. - Załatwiłeś chociaż wszystko?
     - Przecież nie mogłem tam wpaść z tekstem ,,dzisiaj nocujemy w lesie, paa...''. To trzeba powoli, stopniowo.
     - No, i...?
     - Nie było żadnego problemu. Zgodzili się.
     - Tak od razu? O nic się nie pytali? - zdziwiła się Kida.
     - Pytali... Gdzie będziemy.
     - Powiedziałeś im?! No to już po nas. - Shadow zaczął grzebać łapą w śniegu.
     - Co innego mogłem zrobić? Gdybym podał inne miejsce i rodzice by tam poszli, zaczęliby coś podejrzewać.
     - A tak przyjdą tutaj i znajdą... Nie, znowu?! - Orion chciał wskazać nosem trzy samice, przez które odstawiali całą tę szopkę, ale nigdzie ich nie zobaczył.
     Wilki natychmiast zaczęły przeszukiwać polanę, ale i tak domyślały się rezultatów. Wadery wykorzystały ich nieuwagę i uciekły. Nikt nie wiedział, w którą stronę pobiegły, ale oczywiste było, że trzeba je natychmiast wytropić. Dziewiątka zaczęła wypatrywać ścieżki na skraju lasu, prowadzącej między drzewa. Nie raz wchodzili w pętle, które sami zrobili kilkadziesiąt minut wcześniej. Wreszcie Karo znalazł pierwszą, ewidentnie rozchwianą trasę. Podbiegł do niego Solo.
     - To ślad Teyli.
     - Skąd to wiesz? Tylko spojrzałeś. - Jasnosiwy basior warknął na wilczka. Sam jeszcze nie rozpoznał właściciela tych tropów.
     - Tu widać dokładny odcisk łapy. Jest mojej wielkości - odpowiedział, demonstrując podobieństwo. - Misty i Saba są o rok starsze, więc większe, jak ty. Swoją drogą, piętnaście metrów na lewo są ich trasy.
     - Tam jeszcze nie patrzyłem...
     - Ale ja tak - dumnie odparł młodzik. Zdawał się nie zauważać złego nastroju kuzyna.
     Grupka podzieliła się. Meira, Roy i Orion poszli śladem młodszej samicy, a reszta - starszych. Szybko się okazało, że wilczyce miały ten sam cel. Na potwierdzenie, chwilę po tym, jak Moon to powiedziała, trasy zbliżyły się do siebie na odległość trzech metrów i już tak pozostały.
     Po kolejnych czterdziestu minutach biegu na horyzoncie zalśniło większe ze starorzeczy Silvy. Wilki jeszcze bardziej przyspieszyły. Mimo że biegli najszybciej jak mogli, dogonili samice dopiero nad wodą. Zatrzymali się sto metrów od nich, ciężko dysząc, z wywieszonymi językami. Dotarcie tu zajęło im ponad godzinę. Na szukanie tropów stracili trzydzieści minut, a nie wiadomo, kiedy wadery uciekły. Nic dziwnego, że miały taki zapas odległości i dobiegły pierwsze.
     Samice piły, piły i piły. Skończyły, kiedy reszta zdążyła już nieco odpocząć. Meira jako pierwsza ruszyła w kierunku odnalezionych wilczyc. Kierowała się prosto do Teyli. Podeszła do niej i spojrzała głęboko w beżowe oczy. Źrenice wyglądały lepiej, nie były już tak strasznie rozszerzone. Biała wadera szturchnęła siostrę swoim czarnym nosem i uśmiechnęła się do niej, ale gdy podeszły pozostałe osobniki, na jej pysk powrócił tak dobrze wszystkim znany wyraz zobojętnienia.
     - Przyszły nad rzekę... Pewnie działanie grzybków wywołuje pragnienie...
     - Ej, ty, naukowiec! Przestań zbierać dane i pomóż nam się z nimi dogadać - krzyknął Shadow.
     - Teyla jest w najlepszym stanie. Pewnie zjadła tego najmniej - zauważyła Kida.
     - Dobrze, a więc Teyla. - Diego ruszył w jej kierunku. - Mała, słyszysz mnie?
     - Słyszę... - Samiczka odwróciła się w jego stronę. - Strasznie mnie głowa boli...
     - Pamiętasz, co się stało?
     - Uciekłyśmy z półki skalnej, poszłyśmy na polanę i... - Uśmiech wypłynął na jej pysk. - Pamiętam.
     - To dobrze...
     - Wiecie, jak było fajnie? - Przerwała bratu.
     - Wierzę ci, wierzę na słowo. - Basior o niespotykanym umaszczeniu spojrzał na Misty i Sabę. Moon i Orion ich pilnowali, ale obie samice spały, chyba dość głęboko. - Ok, Teyla...
     - Nie jestem Teyla, jestem Tily.
     - Teyla, Tily, co za różnica?! - Diego był już zmęczony tym wszystkim. Jednak, gdy zobaczył minę siostry, zmienił zdanie. - Ok, a więc Tily, teraz pójdziesz spać, a jak wszystkie trzy poczujecie się lepiej, wrócimy do domu. Zgoda?
     - Zgoda! - Samiczka natychmiast padła na ziemię i zamknęła oczy.
     - Ale nie tu... Przecież ona zmarznie sama. - Samiec miał dość. - A niech robi, co chce. Ja też idę spać.
     - Ja z nią zostanę - rzuciła jak od niechcenia Meira.
     - Ja też - dodał Solo. - We trójkę będzie ciepłej.
     Wszystkie wilki usnęły w ciągu kilku minut.. Odurzone wilczyce czasem coś mówiły, ale nie ruszały się z miejsca. Gdy słońce zaczęło wynurzać się zza grzbietu górskiego, młodzież wstała, napiła się i ruszyła w drogę powrotną.
     - Wyglądacie na wykończonych - zmartwił się Ronon, gdy tylko jedenastka weszła do legowiska. - Co wy robiliście?
     - Nic ciekawego... - wymamrotał Orion.
     - Nie oszukujcie, przecież widzę, że coś jest nie tak - nalegał przywódca.
     - Chodź do mnie na chwilkę - szepnęła Taht do partnera.
     - Co chcesz? Muszę z nich wycisnąć, co robili...
     - Ale ja właśnie chcę ci powiedzieć, co robili - odparła wadera. Para stała kilka metrów od jaskini. - Pamiętasz, co powiedział Solo? Gdzie mieli nocować?
     - Na polanie leżącej kilometr stąd, na wschód.
     - Właśnie, a ja znam to miejsce. Gdy byłam w ich wieku, chodziłam na nią z braćmi. Od wielu, wielu lat rosną tam grzybki halucynki.
     - I sugerujesz, że...
     - Yhm. Jakoś się o nich dowiedzieli i chcieli spróbować. Nie wiem, czy to zrobili. Substancje przestałyby już działać, ale założę się, że nie przepuściliby takiej okazji.
     - To prawda, że widzi się różne rzeczy?
     - Prawda, ale każdy co innego. Na przykład Kad lizał drzewa, nigdy nie powiedział dlaczego.
     - A Taht podobno przyglądała się, jak różowa wiewiórka tańczy z zielonym zającem - odegrał się brązowo-czarny basior. Usłyszał, że siostra o nim mówi i podszedł do niej od tyłu.
     - Ha ha. Nie mogłeś się powstrzymać? A może wreszcie powiedziałbyś, po co... - Taht nie dokończyła, bo przerwał im głos z jaskini.

- Właśnie, wujku. Teyli już nie musisz wymyślać przezwiska. - Shadow zwracał się do Marleya.

- Ej, przecież to moje zadanie!

_______________
Przepraszam. Rozdział miał być wczoraj, ale nawet dobrze wyszło, bo jutro przyjeżdża do mnie koleżanka na nocowanie, więc chyba nie miałabym jak dodać... A tak następny rozdział będzie w niedzielę.
A ten taki trochę... Od czapy xD A jeszcze nie raz temat grzybków będzie powracał ;)

Przygotowana na jutro
Akti

4 komentarze:

  1. Rozwaliło mnie to ustalanie planu xD Już wiadomo, kto ma największe fory u dorosłych, kto jest takim nienazwanym ulubieńcem. Biedny Solo, odwala brudną robotę.
    Dobre opisy poszukiwania.
    Zachowanie wader jest rewelacyjne :D I już wiadomo, że grzybki mają tę moc :D
    Naprawdę Taht domyśliła się, o jakie miejsce chodzi? I sama brała grzybki? Rozwaliłaś mnie totalnie, Akti :D
    Przyjemny rozdział. Odrobinę luźny, ma pewien taki młodzieńczy pęd w sobie. Mnie się podoba :)

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że jednak tym wątkiem udało mi się kogoś rozśmieszyć xD w końcu taki był jego cel.
      Solo jest jeszcze młody i taki niewinny (no już nie do końca xD) więc jak rodzice mieli mu nie uwierzyć? nawet jak ich oszukiwał to powiedział prawdę xD
      Grzybkowa polanka... Tylko tęczy z Fabryki Snów Królika brakuje xD
      Wiesz... Każdy był kiedyś młody i różne rzeczy robiło się z ciekawości xD (żeby nie było to ja żadnych grzybków nie próbowałam! Ale pomysły to się miało przeróżne xD)

      Usuń
  2. W końcu nadrobiłam całość, co w sumie nie było takie trudne. Jakieś dwie godziny czytania. Nie jestem przekonana do tego opowiadania. Pierwsza część mocno kuleje, ale Ty to wiesz, więc nie muszę nic więcej mówić. W drugiej masz tak wielu bohaterów, że się gubię. Zwłaszcza, kiedy chodzi o te młodsze wilki.
    Zresztą sam pomysł, żeby pisać o wilkach jest ciekawy. Tu chylę czoła, bo nie sądziłam, że można napisać taką historię, a to ma potencjał. Jak go wykorzystujesz, to już sama zdajesz sobie sprawę. Twoje wilki mimo wszystko są dość ludzkie. Już nawet nie mówię o tym, że rozmawiają ze sobą (choć czasami używane przez nich powiedzonka są naprawdę naciągnięte), ale o tym, jak się zachowują. Niekiedy są inne niż można się spodziewać. Może to być i plus, i minus. Zależy jak kto patrzy.
    Może się przyzwyczaję do tej opowieści. W końcu z jakiegoś powodu nie dałam sobie z nią spokoju po kilku pierwszych rozdziałach:)
    Pozdrawiam
    Laurie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście nie ma tu zbyt wiele czytania... Tym bardziej że jest dużo dialogów. Ale i tak dziękuję że poświęciłaś na to swój czas. Wiem jak ta historia wygląda ale gdyby nie ona to nie doszłabym do tego etapu pisania co teraz. Z Drimer nie wiążę w sumie większych nadziei. Piszę to bo mam pomysły i... Uparłam się że tej historii nie porzucę nawet jeśli jej skończenie zajmie mi kolejne 4 lata xD albo i dłużej xD a przez te 4 lata przynajmniej miałam co pisać.
      Co do uczłowieczenia wilków... Wiem że one takie są. Z niektórych zachowań które wprowadziłam jeszcze na samym początku nie mogę już w tej chwili rezygnować. Ale to że wilki ze sobą rozmawiają... Czy zwróciłabyś jakąkolwiek uwagę na historię napisaną 100% opisami gdzie wilki porozumiewają się ze sobą tylko i wyłącznie za pomocą mowy ciała warczenia wycia itp.? To byłoby po prostu nudne...
      Nie miałabym ci za złe jeśli byś z tego w końcu zrezygnowała bo wiem że to nie jest historia dla każdego. Ilość bohaterów też... przeraża. Jeszcze raz dziękuję że przeczytałaś to co jest opublikowane do tej pory. Dzisiaj dodam następny rozdział a w tej chwili mam ich napisane XIX.

      P.S. Jeśli jednak wilki w roli głównej cię nie zraziły to jeśli chcesz możesz też wpaść na Wytropić przyszłość - mojego drugiego bloga. Adres jest gdzieś z prawej na dole gadżetów ale adres mogę dać też tu
      www.the-sense-of-freedom.blogspot.com
      Tamta historia na pewno jest lepsza od tej... Ale cię do niczego nie zmuszam tylko tak mówię... Bo stać mnie na lepsze teksty niż Drimer i o tym wiem. Zresztą czytałaś moje shoty więc już masz jako takie porównanie jak było a jak jest.

      Usuń