Od wyznania Taht minęły cztery tygodnie. Ronon nie troszczył się o nią już tak przesadnie, jak wcześniej. Zrozumiał, że przecież ostatnim razem brała udział nawet w polowaniach i nic się jej nie stało.
Tamtego dnia stado znakowało granice. Wataha Dark Light nie wkraczała już na ich teren, ale trzymała się niebezpiecznie blisko. Z tego powodu patrole nadal odbywały się codziennie.
Po powrocie do legowiska Ramira odezwała się:
– Wiecie co, znudziło mi się mięso wapiti. Zjadłabym łosia, a wy?
– Przecież niedawno jedliśmy. Już zgłodniałaś? – zdziwił się Kad.
– No… tak. Taht zresztą też powinna coś zjeść.
– W tym się z tobą zgadzam – odparł Ronon.
– Ale ja nie jestem głodna…
– Nie masz wyjścia – zaśmiał się samiec. – Nie wiem tylko, czy znajdziemy jakieś łosie. Rzadko tu przychodzą.
– Wyczułem je dziś, niedaleko starego zakola rzeki.
– Dzięki, Marley. Teraz będę się musiała objadać. Niech wam będzie, zapolujemy na klępę. – Przywódczyni wstała, po czym wszyscy pobiegli szukać zdobyczy.
Po kilku godzinach ofiara była już w połowie zjedzona. W pewnym momencie Ramira i rudy samiec niepostrzeżenie zniknęli w lesie. Po piętnastu minutach poszukiwań Ronon odnalazł uciekinierów.
– Co wy tu robicie?
– Wspominamy stare, dobre czasy. Chcesz się przyłączyć?
– Nie, dzięki Marley. Kiedy wracacie?
– Jeszcze chwila – szybko odrzekła wilczyca
– Dobrze, tylko pośpieszcie się. Zaczekamy na was.
Po odejściu przywódcy basior i wadera kontynuowali swoją tajemniczą rozmowę.
Trzy dni później Ramira obudziła się dużo później, niż reszta stada. Słońce stało już w zenicie. Inne wilki leżały pod drzewami, rozpaczliwie szukając choć skrawka cienia. W dolinie już od kilku dni panował ogromny upal.
– Witajcie – powiedziała zaspana jeszcze wilczyca.
– Cześć, śpiochu – zaśmiała się Nora, podchodząc do wadery i witając się z nią.
– Jak się spało?
– Dobrze. Dzięki za troskę Marley.
– Wiesz co, mamy pewien pomysł, ale ty też musisz się zgodzić – zaczęła Taht.
– Co tam ciekawego wymyśliliście? – odpowiedziała Ramira, kładąc się w cieniu pomiędzy przywódcą a rudym basiorem.
– Mój brat wymyślił... – kontynuowała czarna wilczyca – że, skoro jest tak gorąco, pójdziemy nad rzekę.
– No nie wiem… – zawahała się samica, ale gdy wyobraziła sobie, jak wchodzi do chłodnej wody, natychmiast zmieniła zdanie. – Wiecie co, zgoda. Chodźmy!
Po dotarciu na miejsce wilki od razu rzuciły się do rzeki. Tylko Ramira weszła powoli, rozkoszując się każdą spędzona w niej chwilą. W końcu jednak nawet woda się nagrzała. Wataha postanowiła zdrzemnąć się w pobliskim zagajniku, a na polowanie wykorzystać chłód nocy.
Ronon nie mógł zasnąć. Aby zabić czas, pogrążył się w rozmyślaniach nad nurtującym go od rana tematem:
,,Z tą Ramirą dzieje się ostatnio coś dziwnego. Unika większego udziału w polowaniach, ale je jak szalona. Pewnie z tego powodu ostatnio przytyła. Jeszcze to ostatnie wybrzydzanie… A tak właściwie, to gdzie ona jest?”
Przywódca wstał i rozejrzał się wokoło. Nie było ani jej, ani Marleya. Wtedy przez jego głowę przemknęła pewna myśl. Długo nie dopuszczał jej do świadomości, ale po przeanalizowaniu ostatnich wydarzeń pojął, że to mogła być prawda.
– Nie! To nie mogło się stać! – wrzasnął, po czym błyskawicznie ruszył w kierunku jaskini.
Wilk swoim krzykiem obudził resztę watahy. Taht natychmiast wstała i pobiegła za nim. Nie wiedziała, o co chodzi, ale wiedziała, że to musi być coś ważnego.
Wadera dogoniła Ronona dopiero kilka metrów przed legowiskiem.
– W takich chwilach żałuję, że cię trenowałam – wydusiła z siebie zdyszana przywódczyni.
– Przestań żartować! To poważna sprawa.
– Czekaj! Co ty chcesz zrobić? – Samica próbowała zatrzymać partnera idącego do jaskini.
Basior, nie zwracając uwagi na jej słowa, wszedł do groty. Ujrzał tam to, czego najbardziej się obawiał.
Przywódczyni od razu zrozumiała, co się dzieję. Podeszła do Ramiry, po czym krzyknęła na siwo-czarnego wilka i jego brata:
– Wyjdźcie stąd! Teraz tylko waszych kłótni jej brakuje.
– Jak mogliście to zrobić?! – rozpoczął Ronon po przejściu kilkudziesięciu metrów.
– Przepraszam…
– Co się stało, to się nie odstanie. Mimo wszystko czekam na wyjaśnienia.
– Spodobała mi się tuż po akcji z kłusownikiem, jeszcze w rezerwacie. Na początku były to w miarę niewinne spotkania. Po kilku tygodniach jednak zakochaliśmy się w sobie na zabój, nie potrafiliśmy bez siebie żyć. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Układaliśmy zajęcia tak, aby zobaczyć się, choć przez chwilę. Dwa miesiące temu… jakoś tak wyszło…
– Chcesz powiedzieć, że ciąża Ramiry była przypadkiem?! No proszę cię. Nie jesteśmy już dziećmi.
– Nie planowaliśmy tego.
– Ale złamaliście prawo!*
– Myślałem, że zrozumiesz. To nie jest zwykłe zauroczenie. Ja naprawdę ją kocham, tak jak ty Taht.
Ronon nie odpowiedział. Położył się kawałek dalej. Musiał wszystko przemyśleć i podjąć decyzję w sprawie szczeniąt jego brata.
Po godzinie do samców dołączyli Kad i Nora. Marley okropnie się niecierpliwił. Cały czas chodził w kółko. W końcu nie wytrzymał i zaczął mówić do siebie, przerywając tym samym głuchą ciszę.
– No ile to może trwać? Coś musiało pójść nie tak. Może powinienem tam pójść? Nie wytrzymam tu dłużej!
– Marley. – Nora podeszła do niego i zaczęła go uspokajać. – Przestań panikować. Natura rządzi się własnymi prawami. Zresztą Taht wie, co robi. Lepiej połóż się i odpocznij.
– Łatwo ci mówić, ale spróbuję.
Wilk położył się, chociaż nadal strzygł nerwowo uszami. Ronon cały czas trzymał się z boku, pogrążony w rozmyślaniach.
Kilka godzin później przyszła do nich Taht. Rudy basior natychmiast zerwał się na równe nogi i podbiegł do niej.
– Chodźcie. Ktoś chce się z wami przywitać.
Czwórka wilków poszła do jaskini. Ujrzeli w niej cztery szczeniaki ssące matkę. Marley od razu do nich podszedł.
Po jakimś czasie w wejściu pojawił się Ronon. W oczach świeżo upieczonych rodziców pojawił się lęk. Bali się o swoje młode. Przywódca podszedł do maluchów, ale tylko je powąchał.
– Nic im nie zrobię, nie bójcie się – powiedział, stając obok partnerki. – Nie potrafiłbym… Trafiły do mnie twoje słowa. – Tu wskazał wzrokiem brata. – Postawiłem się w twojej sytuacji, jak by to były moje szczeniaki. Nie zabronię wam miłości. Tak jak powiedziałeś, ona nie wybiera. Mam tylko jeden warunek: taka sytuacja ma się nie powtórzyć!
– Dziękuje – powiedział cicho Marely, po czym przytulił się do Ramiry.
– Myśleliście już nad imionami? – zapytał Ronon, przyglądając się bratu i Ramirze.
Rudy samiec leżał za wilczycą, z głowa oparta na jej boku. Przyglądał się młodym. Gdy padło pytanie, skierował wzrok na parę alfa.
– W sumie… Jakoś nie było okazji… – Marley zmieszał się.
Przywódca od razu pojął, że bali się jego reakcji. Basior bywał nieco wybuchowy. Dla rodziny i przyjaciół był miły i pomocny. Gdy jednak coś go zdenerwowało lub zaskoczyło, zdarzało się, że nie mógł opanować emocji. Po prostu miał taki charakter. Co prawda uspakajał się, ale dopiero po chwili. W tym przypadku mogłoby być już za późno.
Ronon, ku uciesze młodych rodziców, od samego początku nie miał zamiaru skrzywdzić młodych.
– To czas najwyższy. – Samiec w ten sposób chciał ich zapewnić, że nie ma zamiaru zmieniać zdania w związku ze szczeniakami. – I lepiej się pospieszcie, bo gdy tylko zajdzie słońce, ruszamy na polowanie. Ty, Taht, zostajesz! – Siwo-czarny wilk spojrzał na partnerkę pokazując, że nie żartuje. – Nie chcę, żeby coś ci się stało.
– Nie... Znowu? Przecież mogę wam pomóc oddzielić zdobycz . To nie jest aż tak niebezpieczne. Marley powinien zostać.
– Nie, Czui ma rację. Powinnaś odpoczywać. Pogadacie sobie z Ramirą, a my coś upolujemy.
Po chwili ciszy odezwał się Kad:
– Może zostawmy ich samych. Co wy na to?
– Doby pomysł. Chodźcie. – Czarna wadera wstała i ruszyła na zewnątrz, a za nią trzy inne wilki.
W grocie zostali tylko rodzice ze szczeniakami.
– No to trzeba je jakoś nazwać. Mam pewien pomysł – zaproponowała wilczyca. – Urodziły nam się dwie córki i dwóch synów. Może oboje nazwiemy po jednym chłopcu i dziewczynce. Co ty na to?
– Jasne. Zacznijmy od tej łobuziary. – Wilk liznął rudą samiczkę. Szczenię bardzo go przypominało. Jedyną różnicą była jej biała końcówka ogona. – Jest najmniejsza, a mimo to przepycha się między braćmi, chcąc dostać do mleka. Od razu wiedziałem jak chciałbym ją nazwać – Misty.
– Ja czułam to samo z nią. – Samica wskazała nosem białe młode. – Przypomina mi księżyc, więc postanowiłam, że nazwę ją Moon. Kolej na ciebie. – Ramira położyła dziecko na przednich łapach i zaczęła się zastanawiać. – Jak mam cię nazwać mój malutki… Już wiem! Będziesz Roy. Mój mały brązowy Roy. A ty jak nazwiesz tego ostatniego?
– Z wyglądu przypomina mi mojego dziadka. Jest prawie biały z siwo–czarnym grzbietem, więc nazwę go tak samo. Karo.
* U wilków prawo do rozmnażania się ma tylko para alfa.
_______________
,,Dodam dzisiaj, serio.'' Ta... Jasne. Właśnie widzę -.- W czwartek przeszukiwałam stronę Cleo (i pomyśleć że taka opcja jak wyróżnione wydarzenia może tyle zepsuć. Nie ważne, że nikt nie wie o czym ja piszę xD). Wczoraj cały dzień była u mnie koleżanka... Nasze teksty mogą powalić xD pojechała o 23, a ja byłam tak nakręcona, że poszłam spać dopiero o 1 xD Dlatego rozdział dopiero dzisiaj.
Aha. Gratuluję Cleo, że zgadła, co się dzieje z Ramirą i Marleyem :-D Na onecie zrobiłam nawet konkurs (po tym, co jest w tym rozdziale). Konkurs polegał na znalezieniu jak największej ilości przesłanek mówiących, że Ramira i Marley są razem i spodziewają się potomstwa. A takie ślady zostawiałam już od... XIV rozdziału? Chyba jakoś tak. Nagrodą tam była możliwość stworzenia własnego wilka, czyli wykreowanie szczeniaczka (1 miejsce to szczeniak pary alfa, 2 miejsce to szczeniak Ramiry, a 3 miejsce to wybór szczeniaka Taht spośród dwóch wymyślonych przeze mnie opisów - trzeba było wybrać, którego umieszczę w historii). Tutaj nic takiego nie robiłam, bo, po pierwsze nie miałby zbytnio kto wziąć udziału, a po drugie mam już wystarczająco dużo wilków xD U Ramiry stworzonym w ten sposób szczeniakiem jest Moon.
Dalej uchichana (jak to napisać?) po wczorajszym
Akti
Domyślenie się nie było niczym trudnym, jakoś ostatnio trudno mnie zadziwić (choć Naff się udało, ale to inna bajka).
OdpowiedzUsuńŚwietne te imiona dla maluchów :) A Ronon mimo zaskoczenia, zachował się dojrzale jako samiec alfa. Dobrze wie, czym jest miłość i rodzina, jego postawa bardzo mi się podoba :)
Czekam na nn ^^
Ja też miałam okres że wszystkiego się domyślałam (a Naff... Haha xD) Imiona... Dzięki ;) Chciałam właśnie pokazać że Ronon stanie na wysokości zadania alfy mimo emocji i zdenerwowania. Fajnie że to zauważyłaś ;)
Usuń