czwartek, 2 lipca 2015

Drimer - wilcze życie. Rozdział X

Przez kilka następnych dni Taht często znikała z legowiska. Czasem zaraz po niej wychodziło z niego kilka innych wilków. Za każdym razem działo się to wtedy, gdy Ronon nie widział. Nie raz ten fakt go dziwił, ale nie zwracał nie niego zbytniej uwagi. Nie sądził, że może mieć to jakieś znaczenie. Tydzień po spotkaniu z Gmorkiem sytuacja się wyja­śniła.
Samiec alfa wygrzewał się właśnie na półce skalnej, która stanowi sklepienie legowiska watahy. W pewnym momencie podeszła do niego Nora.
Witaj – zaczęła samica.
O, cześć – odpowiedział po chwili basior. – Przepraszam, zamyśliłem się. Chciałaś coś ode mnie?
Ja nie, ale Taht owszem. Mam cię gdzieś zaprowadzić. Zamknij oczy i nie podglądaj. To niespodzianka.
Samiec zgodził się. Pokornie szedł przy Norze. Ciekaw był, co wymyśliła jego partnerka, skoro zadała sobie przy tym tyle trudu.
Po około dwudziestu minutach oboje przybyli na miejsce. Czekała już na nich zniecierpliwiona, niebieskooka wilczyca.
No, w końcu jesteście.
– To ja zostawiam was samych – powiedziała przewodniczka, po czym skierowała się w stronę legowiska.
Mogę już otworzyć oczy?
Nie, jeszcze chwila – samica odbiegła kawałek, a następnie coś zaszeleściło. – Już możesz.
Samiec wreszcie zobaczył, co przygotowała Taht. Okazało się, że było to najpiękniejsze miejsce jakie kiedykolwiek widział. Wszędzie wokół nich rosły kwiaty, a niedaleko leniwie płynął strumyk. Parę metrów od niego, pod drzewem, stała wadera. Obok niej leżała świeża zdobycz. Samiec podszedł do partnerki, słodko się uśmiechnął i szepnął jej do ucha:
Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Pamiętałeś?
Jak mógłbym zapomnieć o rocznicy naszego pierwszego spotkania.
Po posiłku wilki leżały obok siebie. W końcu samiec przerwał ciszę.
Nie tylko z powodu rocznicy zorganizowałaś to wszystko. Czuję, że chcesz mi powiedzieć coś jeszcze.
Masz racje. W nocy układałam przemówienie, a teraz nic nie pamiętam, więc będę improwizować. Pamiętasz, jak w rezerwacie namawiałeś mnie do ponownego zostania matką? Zgodziłam się, ale było już dość późno*. Szanse były małe, jednak próbowaliśmy… i udało się. Jestem w ciąży.
Ach! To cudownie! – Ronon podbiegł do Taht i przytulił ją.
Kiedy para wróciła do jaskini, oficjalnie ogłosiła, że za około sześć tygodni wataha powiększy się o kilka szczeniąt. Wszyscy się ucieszyli i zaczęli gratulować przyszłym rodzicom. Przez resztę wieczoru Marley i Ramira trzymali się jednak na uboczu. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, dlaczego.
Następnego dnia piątka wilków ruszyła na polowanie. W legowisku została tylko Taht. Ronon uparł się, że ma ona odpoczywać. Samica próbowała protestować, ale nie wygrała z partnerem. Ostatecznie poddała się i pozostała na miejscu.
Po godzinie grupka znalazła małe stado wapiti. Teren nie był sprzyjający. Zwierzęta piły wodę w zakolu rzeki, a wokół nich była otwarta przestrzeń. Pięćset metrów na zachód od niego znajdowała się ściana drzew. Plan był taki, aby Marley z Rononem zakradli się od wschodu i przegnali stado do Kada, Ramiry i Nory, ukrytych w lesie. Tam mieli wybrać najsłabszego osobnika, oddzielić go i złapać.
Wschód słońca pozwolił barciom podejść bardzo blisko do zdobyczy. Marley ruszył pierwszy. Przywódca zagapił się i wystartował ze sporym opóźnieniem, ale przyspieszył i dogonił go.
Las jest dość gęsty. Będziemy musieli mieć niezły refleks – stwierdził rudy wilk.
Tak, tak. – Ronon odpowiedział, ale jego brat wyczuł, że jest jakiś nieobecny.
Czui, uważaj! Stój! – zaczął po chwili krzyczeć, przerażony.
Siwo-czarny wilk znów się zamyślił i nie zauważył, iż biegnie prosto na ogromne drzewo. Gdy usłyszał ostrzeżenie, zaczął zwalniać. Zatrzymał się kilka centymetrów od pnia. Basior przeraził się. Spojrzał na Marleya ze strachem w oczach. Ten również był zdziwiony. Ronon świetnie tropił. Zwracał uwagę nawet na najmniejszy ślad, a tym razem o mało nie wpadł na drzewo.
Chodźcie! – zawołała maruderów Ramira. – Kad i Nora trzymają krowę. Musicie nam pomóc.
Po zabiciu ofiary Ronon rzucił tylko:
Zostawcie jedną tylną nogę. Zaniosę ją Taht... Ja nie jestem głodny. – Po tych słowach odwrócił się i odszedł nad rzekę. Nadal był oszołomiony tym, co się wydarzyło. Przecież biegł tak szybko… Co by się stało, gdyby Marley nie krzyknął, gdyby jednak uderzył w to drzewo?
Po piętnastu minutach przyszedł do niego brat. Stanął przed nim i powiedział naprawdę poważnym tonem:
Musimy porozmawiać. O czym myślałeś tak bardzo, że prawie przypłaciłeś to poważnymi obrażeniami?
Nie chcę o tym rozmawiać – odwarknął nieprzyjemnie basior. Chciał w ten sposób zniechęcić natręta.
Marley położył się przed Rononem i spojrzał mu głęboko w oczy.
Jestem twoim bratem. Możesz mi powiedzieć o wszystkim. Wyrzuć to z siebie, a zrobi ci się lżej.
Niech ci będzie. – Wilk uspokoił się i zaczął mówić. – Wiesz, że miałem już młode. Kochałem je, a mimo to musiałem patrzeć, jak umierają. Nie mogłem nic zrobić. Nie wiesz, jak to jest być bezradnym w sprawie kogoś, kogo się kocha. – Po tych słowach Marley zmieszał się, ale Ronon tego nie zauważył. – Nie umiałem ich ochronić. Boję się, że tak samo będzie i tym razem.
Ej, wtedy byłeś sam z Taht, a teraz jest nas szóstka. Z małymi zawsze ktoś zostanie. Ramira… czy Nora, nawet ja. – Samiec uśmiechnął się, starając rozweselić brata. – Śmierć Siro­ko, czy reszty młodych nie była twoja winą. Zrozum to! Teraz uspokój się, bo dostajesz paranoi.
Dzieki za radę, Marley. Miałeś rację, ta rozmowa naprawdę mi pomogła. Jak myślisz, zostało dla mnie trochę mięsa?
Na pewno. Choć coś zjeść, a potem wracamy do Taht. Mam dla ciebie jeszcze jedną sugestię. Powiedz jej to, co mi przed chwilą.
Powiem, obiecuję.
Po powrocie do jaskini Ronon dotrzymał słowa. Po szczerej rozmowie okazało się, że wadera obawiała się tego samego. Udało im się rozwiać czarne myśli, a wszystko to dzięki rozmowie z... Marleyem.

* Okres rozrodczy wilków występuje tylko raz w roku.

_______________
Powiem tak... Reakcja Ronona mnie w tej chwili rozwaliła... XD jak ja kiedyś pisałam... Ale jest też dobra wiadomość! Jeszcze jeden rozdział, a następne będą już lepszej jakości. Jeszcze dzisiaj dodam następny rozdział... Serio :-D W ogóle chyba zacznę dodawać częściej. Żeby wyjść na zero.


Zakręcona z powodu wakacji
Akti

3 komentarze:

  1. Dobra długość. Zdarzają się literówki, radzę przejrzeć tekst ;)
    Taht w ciąży, gratuluje przyszłym, ponownym rodzicom! Oby maluchy rozrabiały i były kochane :3
    Ej no. wyobraziłam sobie wilka biegnącego wprost na drzewo i aż mnie coś zabolało. Auć. To by się dobrze nie skończyło. Ale rozumiem obawy Ronona - był już ojcem kilku szczeniąt, w tym Siroka (którego śmierć wciąż mnie dziwi), jego strach jest może i irracjonalny, no ale wilk nie wie, co się w przyszłości może wydarzyć.
    A może Marley i Ramira też chcą mieć młode albo się ich spodziewają? Nie wiem, skąd to ich dziwne zachowanie.

    Już widać poprawę, opisy są bogatsze, plastyczne, nieprzerysowane. Akcja, choć niezbyt dynamiczna, ale występuje.
    Jest dobrze :)

    Czekam na nn ^^
    Ściskam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałam. Kilka rzeczy wyłapałam, ale pewnie nie wszystko... No wyobraź sobie wilka (w tym przypadku) biegnącego jakieś 40km/h a może i więcej który uderza w drzewo. I to głową. Na pierwszy rzut oka sytuacja niegroźna (bo przecież kierowcy nic by się nie stało ale on ma jeszcze samochód) ale jednak. Śmierć Siroka rzeczywiście była mi stąd mi zowąd ale jednak ma spory wpływ na Ronona i Taht. Co do Ramiry i Marleya to nic nie powiem :x sama się dowiesz :)

      A akcja to dopiero będzie. Uwierz mi :)

      Usuń
    2. Dobra... Komentarz wyszedł bez enterów (że jednym ciurkiem) i miało być ni stąd ni zowąd*

      Usuń