Przez
kilka następnych dni Taht często znikała z legowiska. Czasem zaraz po niej wychodziło z niego kilka innych wilków. Za każdym
razem działo się to wtedy, gdy Ronon nie widział. Nie raz
ten fakt go dziwił, ale nie zwracał nie niego zbytniej uwagi. Nie
sądził, że może mieć to jakieś znaczenie. Tydzień po
spotkaniu z Gmorkiem sytuacja się wyjaśniła.
Samiec
alfa wygrzewał się właśnie na półce skalnej, która stanowi sklepienie legowiska watahy. W pewnym momencie
podeszła do niego Nora.
–
Witaj – zaczęła samica.
–
O, cześć – odpowiedział po
chwili basior. – Przepraszam, zamyśliłem się. Chciałaś coś ode
mnie?
–
Ja nie, ale Taht owszem. Mam cię
gdzieś zaprowadzić. Zamknij oczy i nie podglądaj. To
niespodzianka.
Samiec
zgodził się. Pokornie szedł przy Norze. Ciekaw był, co wymyśliła
jego partnerka, skoro zadała sobie przy tym tyle trudu.
Po
około dwudziestu minutach oboje przybyli na miejsce. Czekała już
na nich zniecierpliwiona, niebieskooka wilczyca.
–
No, w końcu jesteście.
– To ja zostawiam was samych –
powiedziała przewodniczka, po czym skierowała się w stronę legowiska.
–
Mogę już otworzyć oczy?
–
Nie, jeszcze chwila – samica
odbiegła kawałek, a następnie coś zaszeleściło. – Już
możesz.
Samiec
wreszcie zobaczył, co przygotowała Taht. Okazało się, że było
to najpiękniejsze miejsce jakie kiedykolwiek widział. Wszędzie
wokół nich rosły kwiaty, a niedaleko leniwie płynął strumyk.
Parę metrów od niego, pod drzewem, stała wadera. Obok niej leżała świeża zdobycz. Samiec podszedł do partnerki, słodko się
uśmiechnął i szepnął jej do ucha:
–
Wszystkiego najlepszego, kochanie.
–
Pamiętałeś?
–
Jak mógłbym zapomnieć o
rocznicy naszego pierwszego spotkania.
Po
posiłku wilki leżały obok siebie. W końcu samiec przerwał ciszę.
–
Nie tylko z powodu rocznicy
zorganizowałaś to wszystko. Czuję, że chcesz mi powiedzieć coś
jeszcze.
–
Masz racje. W nocy układałam „przemówienie”, a teraz nic nie pamiętam, więc będę
improwizować. Pamiętasz, jak w rezerwacie namawiałeś mnie do
ponownego zostania matką? Zgodziłam się, ale było już dość
późno*. Szanse były małe, jednak próbowaliśmy… i udało się.
Jestem w ciąży.
–
Ach! To cudownie! – Ronon
podbiegł do Taht i przytulił ją.
Kiedy
para wróciła do jaskini, oficjalnie ogłosiła, że za około sześć
tygodni wataha powiększy się o kilka szczeniąt. Wszyscy się
ucieszyli i zaczęli gratulować przyszłym rodzicom. Przez resztę
wieczoru Marley i Ramira trzymali się jednak na uboczu. Nikt jeszcze
wtedy nie wiedział, dlaczego.
Następnego
dnia piątka wilków ruszyła na polowanie. W legowisku została
tylko Taht. Ronon uparł się, że ma ona odpoczywać. Samica
próbowała protestować, ale nie wygrała z partnerem. Ostatecznie
poddała się i pozostała na miejscu.
Po
godzinie grupka znalazła małe stado wapiti. Teren nie był
sprzyjający. Zwierzęta piły wodę w zakolu rzeki, a wokół nich
była otwarta przestrzeń. Pięćset metrów na zachód od niego
znajdowała się ściana drzew. Plan był taki, aby Marley z Rononem
zakradli się od wschodu i przegnali stado do Kada, Ramiry i Nory,
ukrytych w lesie. Tam mieli wybrać najsłabszego osobnika, oddzielić
go i złapać.
Wschód
słońca pozwolił barciom podejść bardzo blisko do zdobyczy.
Marley ruszył pierwszy. Przywódca zagapił się i wystartował ze
sporym opóźnieniem, ale przyspieszył i dogonił go.
–
Las jest dość gęsty. Będziemy
musieli mieć niezły refleks – stwierdził rudy wilk.
–
Tak, tak. – Ronon odpowiedział,
ale jego brat wyczuł, że jest jakiś nieobecny.
–
Czui, uważaj! Stój! – zaczął
po chwili krzyczeć, przerażony.
Siwo-czarny
wilk znów się zamyślił i nie zauważył, iż biegnie prosto na
ogromne drzewo. Gdy usłyszał ostrzeżenie, zaczął zwalniać.
Zatrzymał się kilka centymetrów od pnia. Basior przeraził się.
Spojrzał na Marleya ze strachem w oczach. Ten również był
zdziwiony. Ronon świetnie tropił. Zwracał uwagę nawet na
najmniejszy ślad, a tym razem o mało nie wpadł na drzewo.
–
Chodźcie! – zawołała
maruderów Ramira. – Kad i Nora trzymają krowę. Musicie nam
pomóc.
Po
zabiciu ofiary Ronon rzucił tylko:
–
Zostawcie jedną tylną nogę.
Zaniosę ją Taht... Ja nie jestem głodny. – Po tych słowach
odwrócił się i odszedł nad rzekę. Nadal był oszołomiony tym,
co się wydarzyło. Przecież biegł tak szybko… Co by się stało,
gdyby Marley nie krzyknął, gdyby jednak uderzył w to drzewo?
Po
piętnastu minutach przyszedł do niego brat. Stanął przed nim i
powiedział naprawdę poważnym tonem:
–
Musimy porozmawiać. O
czym myślałeś tak bardzo, że prawie przypłaciłeś to
poważnymi obrażeniami?
–
Nie chcę o tym rozmawiać –
odwarknął nieprzyjemnie basior. Chciał w ten sposób zniechęcić „natręta”.
Marley
położył się przed Rononem i spojrzał mu głęboko w oczy.
–
Jestem twoim bratem. Możesz mi
powiedzieć o wszystkim. Wyrzuć to z siebie, a zrobi ci się lżej.
–
Niech ci będzie. – Wilk
uspokoił się i zaczął mówić. – Wiesz, że miałem już młode.
Kochałem je, a mimo to musiałem patrzeć, jak umierają.
Nie mogłem nic zrobić. Nie wiesz, jak to jest być bezradnym w
sprawie kogoś, kogo się kocha. – Po tych słowach Marley zmieszał
się, ale Ronon tego nie zauważył. – Nie umiałem ich ochronić.
Boję się, że tak samo będzie i tym razem.
–
Ej, wtedy byłeś sam z Taht, a
teraz jest nas szóstka. Z małymi zawsze ktoś zostanie. Ramira…
czy Nora, nawet ja. – Samiec uśmiechnął się, starając rozweselić
brata. – Śmierć Siroko, czy reszty młodych nie była twoja
winą. Zrozum to! Teraz uspokój się, bo dostajesz paranoi.
–
Dzieki za radę, Marley. Miałeś
rację, ta rozmowa naprawdę mi pomogła. Jak myślisz, zostało dla
mnie trochę mięsa?
–
Na pewno. Choć coś zjeść, a
potem wracamy do Taht. Mam dla ciebie jeszcze jedną sugestię. Powiedz jej to, co mi przed chwilą.
–
Powiem, obiecuję.
Po
powrocie do jaskini Ronon dotrzymał słowa. Po szczerej rozmowie
okazało się, że wadera obawiała się tego samego. Udało im się
rozwiać czarne myśli, a wszystko to dzięki rozmowie z...
Marleyem.
* Okres rozrodczy wilków występuje tylko raz w roku.
_______________
Powiem tak... Reakcja Ronona mnie w tej chwili rozwaliła... XD jak ja kiedyś pisałam... Ale jest też dobra wiadomość! Jeszcze jeden rozdział, a następne będą już lepszej jakości. Jeszcze dzisiaj dodam następny rozdział... Serio :-D W ogóle chyba zacznę dodawać częściej. Żeby wyjść na zero.
Zakręcona z powodu wakacji
Akti
Zakręcona z powodu wakacji
Akti
Dobra długość. Zdarzają się literówki, radzę przejrzeć tekst ;)
OdpowiedzUsuńTaht w ciąży, gratuluje przyszłym, ponownym rodzicom! Oby maluchy rozrabiały i były kochane :3
Ej no. wyobraziłam sobie wilka biegnącego wprost na drzewo i aż mnie coś zabolało. Auć. To by się dobrze nie skończyło. Ale rozumiem obawy Ronona - był już ojcem kilku szczeniąt, w tym Siroka (którego śmierć wciąż mnie dziwi), jego strach jest może i irracjonalny, no ale wilk nie wie, co się w przyszłości może wydarzyć.
A może Marley i Ramira też chcą mieć młode albo się ich spodziewają? Nie wiem, skąd to ich dziwne zachowanie.
Już widać poprawę, opisy są bogatsze, plastyczne, nieprzerysowane. Akcja, choć niezbyt dynamiczna, ale występuje.
Jest dobrze :)
Czekam na nn ^^
Ściskam! :)
Przejrzałam. Kilka rzeczy wyłapałam, ale pewnie nie wszystko... No wyobraź sobie wilka (w tym przypadku) biegnącego jakieś 40km/h a może i więcej który uderza w drzewo. I to głową. Na pierwszy rzut oka sytuacja niegroźna (bo przecież kierowcy nic by się nie stało ale on ma jeszcze samochód) ale jednak. Śmierć Siroka rzeczywiście była mi stąd mi zowąd ale jednak ma spory wpływ na Ronona i Taht. Co do Ramiry i Marleya to nic nie powiem :x sama się dowiesz :)
UsuńA akcja to dopiero będzie. Uwierz mi :)
Dobra... Komentarz wyszedł bez enterów (że jednym ciurkiem) i miało być ni stąd ni zowąd*
Usuń