wtorek, 7 lipca 2015

Drimer - wilcze życie. Rozdział XII

     Zapadła noc. Wnętrze jaskini rozjaśniał blask księżyca bliskiego pełni. Młode spały głęboko wtulone w ciemnoszarą sierść matki. Na pierwszy rzut oka można byłoby pomyśleć, że Taht również śpi, ale tak naprawdę samica nie zmrużyła oka tej nocy, choć minęło już wiele czasu od zmierzchu. Zrezygnowana wadera wyszła w końcu przed legowisko. Jej czułe oczy nie miały problemu z widzeniem w ciemnościach. W tamtej chwili było to przekleństwem, gdyż wzrok wilczycy mimowolnie spoczął na grobie Siroka. Dawniej był to ,,łysy” kopiec ziemi. Do tamtej pory zdążył jednak porosnąć trawą i mchem. Przywódczyni usiadła naprzeciwko niego i spuściła łeb. Tak bardzo jej go brakowało... Nie chciała płakać, on tego nie lubił. Mimo tego, że szybko zamknęła oczy, po jej pysku spłynęła jedna, jedyna łza, spadając na wysuszoną ziemię. 
     –  Wiedziałam, że cię tu znajdę – odezwała się Ramira. Gdy spostrzegła, że Taht nie ma w jaskini, wyszła jej poszukać.
     Czarna wilczyca szybko się zerwała. Wstała i podniosła głowę. Nie powinna okazywać słabości. Była przecież alfą – od niej zależały losy watahy. Słaby władca to bezużyteczny władca.
     – Ja... ten, no... chciałam się przejść. Nie powinnaś być przy młodych?
     – Nawet nie wyobrażam sobie, jak bardzo jest ci ciężko – odparła szara samica, nie zwracając uwagi na zadane jej pytanie. – Gdybym to ja straciła dziecko, załamałabym się. To, co ty uznajesz za słabość, jest przejawem wielkiej siły. Płacz oznacza, że jesteś gotowa przyznać się do własnych rozterek. Jeśli je ukrywasz to znaczy, że boisz się reakcji innych, nie wierzysz we własną rodzinę. Musisz to pojąć – nie jesteśmy ci posłuszni, bo się ciebie boimy, nie. Kochamy cię za życzliwość, szczodrość, współczucie i... wrażliwość. Zrozum to.
     Tego dla Taht było za wiele. Nie była przygotowana na tak szczere słowa. Upadła na zie­mię i zaczęła gorzko płakać. Było to silniejsze od niej, nie mogła tego zatrzymać. Ramira podeszła do czarnej wadery i mocno ją przytuliła.
      – Zbyt długo dusiłaś to w sobie. Płacz dobrze ci zrobi, wiem co mówię.
     Minęła dobra chwila zanim Taht się uspokoiła. Im dłużej płakała, tym bardziej uchodziło z niej napięcie. Nie rozumiała tego, ale poddała się całemu procesowi.
     – Dziękuję ci, Ramiro, że byłaś przy mnie. Ronona nie chcę martwić, ma własne proble­my i wątpliwości. Pamiętam jak przyznał mi, że boi się, czy ochroni nasze młode. Owszem, powiedziałam mu o moich obawach, ale nie zwierzyłam mu do końca.
     – Bardzo go kochasz. – Było to raczej stwierdzenie niż pytanie.
     – Z całej duszy! – Przywódczyni zrobiła ,,maślane” oczy. – Nie myśl jednak, że nie widzę, jak wzdychasz do Marleya.
     – Wrócił ci humor – zaśmiała się szara wadera. – Masz rację, jest całym moim życiem, no oprócz młodych. To cudowne uczucie, kiedy komuś na tobie zależy... – Wilczyca ruszyła w stronę jaskini. W ostatnim momencie odwróciła się jednak i rzuciła? – Już idę zająć się dziećmi.
     Alfa uśmiechnęła się tylko, przypominając sobie swoje wcześniejsze słowa.
     Gdy obie wróciły do legowiska, uznały, że i tak niedługo reszta stada wróci z polowania, więc nie będą się z powrotem kłaść spać. Żartowały i przekomarzały się między sobą. Nagle Taht zmieniła temat.
     – Wiesz co, uświadomiłam sobie, że prawie nic o tobie nie wiem. Znam tylko historię, jak trafiłaś do watahy Luminow. Co było wcześniej? Jak to się stało, że w tak młodym wie­ku wędrowałaś sama, bez opieki stada?
     Ramira spochmurniała. Nie lubiła wracać do tamtego okresu. Chcąc jednak być uczciwa wobec przywódczyni, która przyjęła ją do grupy wcale jej nie znając, zaczęła opowiadać.
     – Cóż... Nie są to lubiane przeze mnie wspomnienia, ale zgoda, opowiem wszystko. Uro­dziłam się w stadzie Horan, daleko stąd. Moi rodzice byli parą alfa. Miałam jeszcze trzech braci i siostrę, Samarę. Była ona ulubienicą całej watahy. Ze względu na charakter idealnie nadawała się na następczynię rodziców. Według wszystkich w mojej grupie cechy przywódcy to siła, odwaga, bezwzględność i umiejętność pokazania innym ich miejsca w watasze. Ja zawsze byłam zupełnym przeciwieństwem. Gdy skończyłam rok, nastąpiła pewna tragiczna w skutkach sytuacja. Samica omega, którą bardzo lubiłam, zakochała się w pewnym samotnym ba­siorze. Owocem tej miłości było pięć szczeniąt... – Tu samica zawahała się, ale po chwili kontynuowała. – Nie były one winne całej sytuacji. Prawo było jednak nieubłagane. Rodzi­ce postanowili sprawdzić, które z ich dzieci nadają się na alfę. Kazali nam... zabić te młode. Karą dla Loary, tej samicy omega, było patrzenie na śmierć własnych dzieci. Ustawiliśmy się w rzędzie, ja i moje rodzeństwo, a przed każdym z nas położono bezbronną puszystą kulkę. One nawet nie widziały... Byłam ostatnia. Bracia i siostra zrobili to bez wahania, ja nie mogłam. Widziałam zakrwawione ciała innych szczeniąt. Zamknęłam oczy i krzyknęłam ,,nie!”. Nic to nie dało, wyręczyła mnie ulubienica rodziców. Za około pół roku zwołano ze­branie. Do tej pory pamiętam słowa ojca. ,,Waszą nową przywódczynią zostaje nasza jedyna córka, Samara”. Wyrzekli się mnie tylko dlatego, że okazałam litość. Nie było tam już dla mnie miejsca, po prostu odeszłam. Musiałam przetrwać: sama nauczyć się polować, radzić sobie w pojedynkę. Po bardzo długiej samotności i tułaczce trafiłam na Ronona i Marleya. Resztę już znasz...
     – Przepraszam, że przeze mnie musiałaś wrócić do tych tragicznych chwil. Gdybym wie­działa...
     – Ale nie wiedziałaś. Byłam ci to winna. Wtedy, w rezerwacie, wcale nie musiałaś mnie przyjąć. Znałyśmy się zaledwie kilka godzin. Równie dobrze mogłaś mnie odtrącić i nikt nie miałby ci tego za złe. Jesteś alfą, możesz robić co chcesz.
     – Nie wiem, czy zdążyłaś zauważyć, ale nie jesteśmy typową watahą. Nie ma u nas wil­ków bardziej lub mniej ważnych. Osobniki beta, gamma, delta... omega, nie występują. Ow­szem, są zasady, ale bez nich zapanowałby chaos. Jesteśmy przywódcami nie po to, aby was sobie podporządkować. Na kimś po prostu musi spoczywać odpowiedzialność za grupę.
     – Właśnie dlatego was kocham.
     – Nas? Czyli?
     – Ciebie i Ronona. Cały czas myślicie o dobru całego stada, a nie pojedynczych jedno­stek. Podziwiam was za to.
     – Jeszcze trochę, a zacznę być zazdrosna o męża. – Taht roześmiała się. Ramira zaraz do niej dołączyła. Nie trwało to jednak długo, gdyż po chwili młode obudziły się i zaczęły do­pominać o posiłek.
     – Oho! No i tyle by było z naszego spokoju.
     – Na to wygląda. Dzieci są przesłodkie, ale tylko gdy śpią. – Czarna wadera mrugnęła porozumiewawczo okiem. – Znam to z doświadczenia. 
     Niebieskooka samica przybliżyła się do towarzyszki. Przez jakiś czas przyglądała się mlaskającym szczeniętom. Myślała o tym, że już niedługo, może za tydzień, może za dwa, ją czeka to samo. Nagle coś zwróciło jej uwagę.
     – To niesamowite, że u takich maluchów już widać charakter.
     – Co masz na myśli? – Zdziwiła się matka, podnosząc łeb.
     – Spójrz tylko na Misty.
     Ruda samiczka właśnie próbowała dostać się do wolnego sutka. Ponieważ nie mogła go dostać (był on w rzędzie znajdującym się wyżej, gdy wadera leżała na boku) zaczęła gramo­lić się na matkę. Już miała złapać upragniony cel, gdy nagle, przez to, że była jeszcze ślepa, sturlała się na ziemię, lądując na plecach. Zaczęła rozpaczliwie machać łapkami, chcąc po­wrócić do normalnej pozycji. Wyglądało to bardzo komicznie.
     – Coś mi się zdaje, że nie tylko wygląd odziedziczyła po Marleyu.
     – Chyba masz rację.

_______________
Tak sobie myślę, że może będę dodawała rozdziały co dwa dni? Bo chcę dojść do najnowszych jak najszybciej.
A ten rozdział składa się jakby z... Trzech (pierwotnie były to trzy rozdziały). Ale z tych jestem już dość zadowolona. Opisy są lepsze, dialogi, emocje... Mam nadzieję, że wy również tak sądzicie ;)

Usatysfakcjonowana
Akti

6 komentarzy:

  1. Samara, huehuehue.
    Ciekawy rozdział, bo dialogi między wilczycami są odpowiednio napisane. Nie ma nagłego zarzucenia informacjami, są one odpowiednio dawkowane.
    Historia Ramiry jest smutna i przejmująca. Ale wadera pokazała charakter, ucząc się życia na własną rękę, przetrwała w samotności, zanim natrafiła na Ronona i Marleya. Brawa dla niej! :3
    Mam podobne zdanie do Ramiry - nasza para alfa nie wywyższa się, wszystkich członków watahy traktuje tak samo, nie ma równych i "równiejszych", bardzo mi się to podoba.
    A Misty już jest słodziaszna :3

    Czekam na nn ^^
    P.S. Paczuszka trafiła dziś do skrzynki, huehuehue.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co jest z Samarą? To coś znaczy? Bo wymyśliłam to kiedyś na poczekaniu xD
      Ramira jest wytrzymała, ale te przeżycia odbiły się na niej. Będzie o tym wzmianka...
      Nie wiem czy takie watahy istnieją. Zawsze jest jakaś hierarchia ale jak to pisałam to jeszcze niezbyt się na niej znałam (nie znałam funkcji innych wilków oprócz alfy). Wolałam więc nie pisać czegoś o czym wiem mało i nie nazmyślać.
      Misty... Haha xD Misty serio będzie ciekawa xD

      P.S. Dzięki za info. Czekam na listonosza :3

      Usuń
    2. A ogladalas Ring?
      Samara jest bohaterka glowna.

      Usuń
    3. Nie. Nie oglądałam xD ale czekaj... horror? Koleżanka mnie ostatnio męczyła o horror to może obejrzę ^^

      Usuń
  2. I nadrobiłam! :3
    Trochę nie ogarnęłam zachodzenia w ciążę u wilków... Bo Ronon zdawał się zaskoczony, ale czy on nie powinien czegoś przeczuwać? :o No, nie wiem, jak to tam jest... Jak wspominałam, to zwierzątka nie są moją mocną stroną. XD
    Rozdziały faktycznie wydają się już lepsze i bardziej wciągają. :D
    To czasu i chęci na pisanie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że dalej zagładąsz.
      A z tą ciążą... Jeśli chodzi ci o ciążę Taht i reakcję Ronona na nią, to nie była ona jeszcze widoczna. Nie wiem jak to dokładnie jest u wilków ale wiem jak to jest u psów a biologicznie są prawie takie same. Suki zaczynają się zaokrąglać dopiero po około miesiącu. Tu też Taht była mniej więcej w tym okresie więc mógł jeszcze nie zauważyć. A dlaczego zauważył u Ramiry? Bo była w ciąży jakieś 2 tygodnie dłużej więc już było coś widać.
      Rozdziały teraz powinny być tylko lepsze ;-)
      A czas się przyda ;-) chęci... Na jakiś kryzys też się przydadzą ;-) dziękuję! :-D

      Usuń